Kochani,
wszystkich czytelników zapraszam na nową platformę!
www.nouw.com/magdanlena
"Kod do zaimportowania mojego bloga na Nouw: 8863454187"
Moi drodzy! A właściwie - moje drogie. :)
Bardzo się cieszę z tego, że poprzedni post trafił do Was w 100%, odebrałyście go mega pozytywnie, padło wiele cudownych słów za co dziękuję! A do tego - został pobity rekord wejść na mojego bloga! Nie wiedziałam, że taka tematyka aż tak bardzo Was zainteresuje. Strasznie mi miło!
Mam nadzieję, że Wasze Walentynki były cudowne! Nie lubię oklepanego stwierdzenia ''my walentynki mamy cały rok''. Moim zdaniem po to jest to święto, aby je właśnie celebrować! A to, że kochamy się przez cały rok jest OCZYWISTE. :)
Nasze Walentynki były naprawdę cudowne. Miał być Grey i kolacja w domu (ponieważ ukochany obiecał przyrządzić krewetki - a robi je genialnie!), a wyszło troszkę inaczej.
Około 15.30 wybraliśmy się na Stare Miasto. Całe miasto zamieniło się w jeden, wielki korek. Z naszego mieszkania do Centrum naprawdę nie jest daleko. Dojazd autem zajmuje max. 10 minut, autobusem podobnie. Utknęliśmy w ogromny korku, tuż przed Centrum. Staliśmy 5,10,15 minut.. Nic się nie ruszyło do przodu. Poprosiliśmy Pana taksówkarza, aby zjechał na pobocze i nas ''wypuścił''. Czas nas gonił. Przemarzłam totalnie, ale na miejscu byliśmy w ciągu 10 minut. Istne szaleństwo, jeśli czyta mnie ktoś z Olsztyna, to doskonale rozumiecie i wiecie co dzieje się w Centrum w godzinach 14-16. Ehhh. :)
Nasz cel - znalezienie wolnego stolika i dobrej restauracji! Większość z nich w ten dzień nie robiła rezerwacji. Na tyle dobrze, że był to wtorek (a nie weekend!) i dość wczesna pora, także ze znalezieniem miejsca nie było wielkiego problemu. Padło na Prostą 38. To zdecydowanie nasza ulubiona restauracja i zawsze do niej wracamy. Żałuję, że nie mam zdjęć, ale było naprawdę sporo gości i nie chciałam zakłócać ich spokoju/intymności/randki latając z telefonem. Tym bardziej, że stoliki były ustawione bardzo blisko siebie.
Jeśli chodzi o mojego narzeczonego - on uwielbia jeść. Uwielbia dobrą kuchnie i nigdy niczego sobie nie odmawia. Tym razem dałam mu całkowicie wolną rękę i poprosiłam, aby to on zadecydował co jemy. Uwierzcie, tyle pyszności w jednej karcie - nie mogłam wybrać..
Na przywitanie dostaliśmy kieliszek Prosecco, uwielbiam. Jeśli chodzi o jedzenie, tym razem padło na krem z homara z kozim serem i sorbetem pomarańczowym - był GENIALNY. Dodatkowo nasze ukochane krewetki w tempurze z sosem mango. Do tego karafka wina i Magda była szczęśliwa. :)
Nie zrobiłam zdjęcia, żałuję!
Na główne danie zamówiliśmy kaczkę oraz eskalopki wołowe w sosie grzybowym - totalnie mój smak. Jeśli będziecie kiedyś w Olsztynie to naprawdę zajrzyjcie do tej restauracji!
O 18.00 zaczynał się nasz seans. Przeczytałam wszystkie książki i powiem Wam, że baaaardzo mi się podobały. Po pierwszej części filmu byłam zadowolona, aczkolwiek miałam trochę mieszane uczucia. Po kilku miesiącach raz jeszcze wróciłam do tego filmu i obejrzałam na spokojnie w domu. Podobał mi się, a dobór aktorów jak dla mnie był trafiony w 100%. :) Nie mogłam doczekać się drugiej części! Tyle na nią czekałam! I co? Wielka klapa. Miałam wrażenie, że pierwsza godzina filmu strasznie się ciągnęła. Flaki z olejem. Bardzo mało dialogów, wszystko działo się tak szybko.. Jedyne co będę wspominać to zaręczyny, a dokładniej scenerię, która była piękna! Reszta bez szału.
Po powrocie do domu obietnica została spełniona i na stole wylądowały krewetki! Jeeeju, uwielbiam! Myślę, że dużo z Was je lubi, więc od razu podam Wam przepis, który jest banalny, a danie robi się w 15 minut.
Co potrzebujemy?
Opakowanie krewetek - najlepiej kupcie już obrane, bez pancerza i wnętrzności. :)
Czosnek
Masło
Oliwa
Wino białe
Pietruszka
Pieprz, sól, przyprawę do ryb i owoców morza
Pół cytryny
Krewetki smażymy na 3 łyżkach masła i 3 łyżkach oliwy. Przyprawiamy je dokładnie z dwóch stron i układamy na patelni. Czosnek kroimy w cienkie plasterki i dodajemy do krewetek. Do tego wyciskamy sok z połowy cytryny oraz dodajemy 200 ml białego wina. Krewetki smażymy po 3-3,5 minuty z każdej strony. Na koniec dodajemy pokrojoną pietruszkę. To wszystko idealnie smakuje z bagietką, najlepiej czosnkową. POLECAM. :)
Jestem ciekawa Waszych opinii, co myślicie o najnowszej części Greya?
Mam nadzieję, że miałyście cudowne Walentynki!